Chcecie byśmy zapomnieli (a „wojna” trwa)
(Obudzony w środku nocy 1:40/ 21. 06. 2024 r.)
- Chcecie byśmy zapomnieli
- By nam rozum głód rozplatał
- Język przysechł nam do ziemi
- Przemilczając dług zwierciadła
- Byśmy tę przeklęli nicość
- W której nie ma miejsca dla nas
- A światowe tam liczydła
- Zamierzają nas wymazać
- Nas wymazać
- Nas wymazać
- Nasze łzy wypalił ogień
- Nienawiści
- Nienawiści
- Bezwyjściowy motyw co dzień
- Co się nie śni
- To się przyśni
- Chcecie byśmy zrozumieli
- Że nas sprawiedliwie wzięli
- W kleszcze a ty się w nich zadław
- Nasze kroki w krwi mokradłach
- Dzieci nasze już są w ziemi
- A ci którzy żyją jeszcze
- Zgrozą w oczach przepojeni
- Po na jawie złych widziadłach
- Złych widziadłach
- Złych widziadłach
- Nasze łzy wypalił ogień
- Nienawiści
- Nienawiści
- Bezwyjściowy motyw co dzień
- Co się nie śni
- To się przyśni
Biegnijmy do ludzi
(profesorowi Jerzemu Kosowiczowi)
- Gdy trzeba nam się wykrzyczeć
- Bo tłumić w sobie dość już
- Gdy trzeba nam się wypłakać
- Zbyt pełne słone jeziora
- Gdy trzeba nam na około
- Dobrego słowa ludzi
- Nie trzeba głowy w poduszkę tulić
- I jej powierzać smutków
- Biegnijmy do ludzi
- Biegnijmy do ludzi
- Biegnijmy do człowieka
- Gdy sądzisz że życie
- Przepływa gdzieś obok
- I czujesz się opuszczony
- Gdy gwar tłumnych ulic
- I ruch samochodów
- W nienawiść ci serce pęta
- To pomyśl że tylu jak ty
- Stoi i cudu czeka
- Tak to już czuje człowiek czas dni
- Co bez nadziei ucieka
- Biegnijmy do ludzi
- Biegnijmy do ludzi
- Biegnijmy do człowieka
- I mówmy wreszcie do siebie normalnie
- Jakbyśmy się wszyscy znali
- I mówmy szczerze a wtedy będziemy
- Łatwiej ufali
- I wszystko stanie się bardziej braterskie
- Bo wszyscy z ulic się znamy
- Do nie-przeoczenia się w tym mieście
- Do zobaczenia tam gdzie się wszyscy spotkamy
- Biegnijmy do ludzi
- Biegnijmy do ludzi
- Biegnijmy do człowieka
*** (Lek daj na…) Modlitwa (fragment)
Lek daj na sen na stres na kwas na to co jest a tylko raz na serce seks na jeść na iść na mieć na chcieć na gnać na być na lepsze daj trawienie lek na jutro daj pojutrza wieść na krach na krzyż coś i na tchu brak na nagość myśli zgrzebny łach daj chwilą pożyć w zapomnieniu rozprosz życiowe przeczulenia oddal od lęków sennych mar daj lek jak słodycz oczu czar na posocznicę samotności niepowtarzalność odrębności i na codzienną inność genów co rani tak nie wiada czemu (...)
Wrzesień 2022 r. Dziękuję za liczne i bardzo przychylne komentarze na temat tego bloga/strony jednak ze względu na setki rosyjskojęzycznych „wpisów” – spamu… musiałem zablokować możliwość komentowania. Jednak zupełnie nie spodziewałem się tylu dobrych słów! Dziękuję.
***
Codzienna gorycz
Sól i słodycz
Radości już
Nie sprawia ci to
Wszak biorąc życie
– się zapożycz!
Choć jesteś tutaj
Incognito
Co mówisz
Mówisz
Prawisz szpetnie
Zbyt szybko chodzisz
Grzeszysz chętnie
A wszelką zdobycz
Z prawem godzisz
Szkodzisz nie szkodzisz
Umiejętnie
I wszystko wiesz
I nie wiesz zrazu
Dla niepoznaki
Oczy mydlisz
Cierpienie swoje
Masz z zakazu
By się wysławiać
Elokwentnie
Podkreślasz swoją tu samotność
Żeś jest wyjątkiem i banitą
Że nie chcesz sceny dla swej roli
Twierdząc że grasz ją incognito
Lecz szepczesz tak
By było słychać
Na głowie swej
Kapelusz nosisz
Gdy go uchylasz
Znów się zżymasz
O zrozumienie
Już nie prosisz
Wyznanie Nie byłem tam! Wenecja bez mych śladów. Brak zaskórniaków, dość kiepsko w tej kwestii… Nie rozpoznaję (nazwisk) aktorów i tkanin, Nie mam też żadnych istotnych koneksji. Raczej na pamięć nie znam dygnitarzy, Ani mnie ziębi, ni grzeje ich wielkość. Choć chciałbym jeszcze sobie coś wymarzyć, To nie mam złudzeń gdy czai się wieczność. I już nie myślę, że mi wierchy błysną, Że mnie ochłodzi strumień gór przejrzysty. Wszak póki ty wciąż jesteś tutaj ze mną, Mam przecież w sobie spokój wiekuisty. Serce się tłucze niespokojnie w klatce, Kiedy swym życiem jesteś dla mnie cała I tańczą zwiewne cienie na firance, W miłości, która siebie nam oddała. Zwietrzał alkohol i na mnie nie działa, I już powaby podróży są niczym! W pamięci wiernej ciągle będzie grała: Hosanna - wiernych w zaśpiewie ulicy. Lecz się pocieszam, że mogło być gorzej, Z pułapek życia wyszedłem nietknięty. Dzięki za litość nade mną mój Boże I że choć chciałem nie byłem ja święty… Nie liczę strat swych ani jakichś zysków, Gdyż przecie wszystko ma się równoważyć. Żal mi słonecznych na falach rozbłysków I tego, co się nigdy już nie zdarzy.
2020 r. Klepsydra jaźni, czyli armia słabeuszy – rozdział LIPY czyta Autor:
Opinie o książce: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4888694/klepsydra-jazni-czyli-armia-slabeuszy
np.
Książka przenosi czytelnika w lata 1979-1981 w objęcia armii (Machiny) leniwie mielącej czas, niszczącej charaktery i odbierającej godność ludziom zaskoczonym wciągnięciem w jej tryby. Autor przeprowadza analizę destrukcji i zmian świadomości uwięzionych w niej ofiar. Pokazuje zdarzenie zasad i wyznawanych wartości z chamstwem i fałszywą ideologią. Bohater powieści przeżywając wiele przygód i prób łamania charakteru, czując bezsens marnowanego czasu, zdany na łaskę Machiny czeka na wyplucie z jej wnętrza. Pomimo tematyki wojskowej autorowi udalo się zachować dużą kulturę przekazu i uniknąć wszechobecnych wulgaryzmów co czyni ją cieplejszą i godną polecenia młodzieży. Książka pełna humanizmu, muzyki, wrażliwości i pasji.
2. 03. 2020 r. Piękny koncert SDM w auli UAM w Poznaniu (scenografia Jan Hyjek)! Wiele radości, piękna i dobra mogli odebrać Słuchacze (do których się zaliczam). Wspaniała, gorąca atmosfera. Krzysztof Myszkowski wspomniał serdecznie Radka Balickiego, niestety nieobecnego na tym koncercie…
2019 r. NOWOŚĆ – 3 płytowy Album „Urodzony w środę” Krzysztofa Myszkowskiego, Piosenka Frustracyjna na płycie 2 duet Jan Hyjek&Krzysztof Myszkowski – nagranie z koncertu na 30 lecie zespołu SDM w auli UAM w Poznaniu (2013 r.)
2019 r. NOWOŚĆ: winylowa płyta HLEV z fotografią (autorsta JH) tego zespołu oraz intro na płycie Wysmukły jest świecy płomień (autorstwa Jana Hyjka – na płycie – pastisz).
KLEPSYDRA JAŹNI, czyli armia słabeuszy JAN HYJEK s 287 rok wydania – 2019
Jeśli byłeś w wojsku w czasach PRL, znajdziesz tu coś dla siebie, choć nie gwarantuję Ci satysfakcji. Jeśli zdołałeś tam być człowiekiem możesz zagłębić się w ten gąszcz. Niektórzy zgrywali bohaterów i pewniaków (czyli kim to ja nie byłem w armii), to lektura raczej nie dla nich. Jeśli uniknąłeś służby zasadniczej, dowiesz się co Ciebie ominęło. Jeśli któryś z Twoich krewnych zaliczył tę wątpliwą przyjemność zajrzysz do świata minionego, acz niedostępnego. Gdy straciłeś/aś swoje dziecko – syna podczas Jego służby, lepiej zrozumiesz sprawy zakryte, utajone. Gdy Twój syn rozpił się tam, stał się ordynarny lub oszalał, zobaczysz sytuacje oraz płaszczyzny frustracji jakie mogły to spowodować. Tamta armia jest ciemną niszą (gnębienie, prześladowanie, nieformalne zwyczaje). Armia PRL to tabu, sztucznie utrzymywana „świętość”. Także dla większości ówczesnych żołnierzy zawodowych.
Może jednak pośrednio coś zyskałeś służąc w Ludowym Wojsku (Polskim)? na przykład znalazłeś żonę w mieście do którego skierowała Ciebie WKU? Jeśli byłeś żołnierzem zawodowym, zaglądasz tu na własne ryzyko. Czy zrozumiesz zawartą tu treść zależy od Twoich horyzontów szerszych niż obrona za wszelką cenę tego, co słusznie minione, a w czym tkwiłeś. Nawet jeśli byłeś „tylko” mechanikiem samochodowym, operatorem sprzętu, magazynierem lub szefem kuchni itp. Jeśli popukasz się w czoło i zdziwisz roztrząsanymi tu kwestiami, potwierdzisz (niestety), że tamta Armia – Machina, to Twoja matka!
Autor
Powieczność (Z myślą o Tobie)
Sypiesz z garści w moją dłoń…
malin
Gdy wieczorna spływa woń…
siana
Tropi nas księżyca blask…
miły
Pytasz mnie czy będę z Tobą…
żyła
Błogosławi mnie
Twej dobroci śpiew
Pośród dziennych spraw
Miłość niesie nas
Czy ja Boże śnię?
Mąż mój obok mnie!
Spokój w sercu jest
I nadziei szept
Z Tobą będę w sadzie znów…
w ciszy
Myśleć sobie jak Ty mnie…
kochasz
Oczu Twoich miły blask…
olśni
Jak korali dla mnie sznur…
z baśni
Błogosławi mnie
Twej dobroci śpiew
Pośród dziennych spaw
Miłość niesie nas
Czy ja Boże śnię?
Mąż mój obok mnie!
Spokój w sercu jest
Dzieci naszych śmiech
Rano w progu witam dzień…
z Tobą
Jasność cieszy szarość znów…
boli
Kwitnie co zasieje nam…
przyszłość
Pochyleni znojem dnia…
w wieczność
muzyka: Jacek Skowroński, słowa: Jan Hyjek (utwór jest na płycie GoodStaff „BEZ KOCHANIA TRUDNO”)
***
jestem pośrodku gdakających bębnów pomiędzy fletnie dusza ma umyka smykami myśląc staram się oddychać kładę się senna budzi mnie muzyka kładę się senna budzi mnie muzyka tańczę za czarnym skrzydłem fortepianu smagana lekko drżeniem strunnych gitar wabiona światłem niemych kandelabrów batuty cieniem wiedzie mnie muzyka batuty cieniem wiedzie mnie muzyka suknia utkana z przędzy delikatnej myślana sennie przy cieple kominka wkładana lekko przez głowę jak żagle które uniosą jak niesie muzyka które uniosą jak niesie muzyka lecz jaki tancerz we fraku w cylindrze lecz jaki mocarz uniesie mnie lekko sączy się wino czerwone z kielicha w tańczące cienie które rano zbledną które rano zblednąmuzyka Jacka Skowrońskiego
Oto MEMORABILIA! Dwupłytowy album absolutnie niecodzienny. NOWOŚĆ, rzecz wyjątkowa, gratka.
Lider Starego Dobrego Małżeństwa Krzysztof Myszkowski zerknął w przeszłość. W te odległe początki swojej drogi twórczej, w której towarzyszyło mu sporadycznie, dłużej, czy krócej sporo osób, które także obwąchiwały swoją intuicją niejasną przyszłość i wyszukiwały swego miejsca w czasoprzestrzeni, szukając sensu wszelakich życiowych rozgrywek.
Krzysztof zapewne zmagał się z tym pytaniem. Czy wywołać do działania postarzałe i częściowo zapomniane duchy przeszłości? Indywidua niegdyś świetliste przywrócić do życia? Tak? Aby uczyniły raban i ponownie, oszukane nieco wspomnieniową podnietą, niczym obietnicą powrotu do raju (?) młodości, nabrały z nagła w przepalone życiem płuca ożywczego powietrza nadziei, dawnej, przyjacielskiej aury. Zaś uśpione na pozór dusze znów udały motylą zwiewność i lekkość euforycznego muzycznego lotu. Oczywiście z jego bezwiedną niefrasobliwością, i ulotnym (jeszcze?) wdziękiem… w kolorach przeszłości.
Użył Krzysztof Myszkowski jakby fotograficznego i fonicznego, ale i kardiologicznego wywoływacza. Miksował w planach echa głosów z przeszłości z tymi obecnymi, trwającymi w upartym łomocie zdrożnych już serduszek. Trwa jeszcze ich pogłos emanuje, słowem i pieśnią. Wibracja jest szczera, szokująco adekwatna i aktualna. No i dojrzała. Emanuje… tęsknotą za czasem, kiedy wszystko jeszcze było możliwe i niedokonane. Ten wytrawny Artysta schłodził czystą wodą rozsądku i wyczucia, wszystko to, co zebrał i nagrał z nami (2016) w studiu Radia Olsztyn – choć pliki muzyczne, (jak i sami wykonawcy) krążyły pomiędzy Polską i Kanadą, między Wrocławiem i Paryżem oraz na mniejszych dystansach krajowych. Krzysztof dodał utrwalacza, dopieszczając misternie ów mix swoim mitycznym zaśpiewem, muskając swoim dobrotliwym spojrzeniem, wreszcie z gracją upuszczając z rąk, niczym złote monety, by świeciły, pomiędzy kamykami życia, by brzękiem wabiły i przyciągały ciekawość, by wreszcie pozostały w skarbczykach niebanalnej muzycznej kolekcji. MEMORABILIA!!!
Usłyszymy na płycie: Krzysztofa Myszkowskiego, jego druha „muzycznej doli i niedoli” – Andrzeja Sidorowicza – gitarzystę rodzącego się zespołu Stare Dobre Małżeństwo, Jana Hyjka, „inspiratora nazwy Stare Dobre Małżeństwo” i współuczestnika kilku pierwszych koncertów, pierwszego skrzypka zespołu – Marka Czerniawskiego oraz „śpiewającego gitarzystę” – Sławomira Plotę.
Zabrzmią też głosy tych, którzy mieli wpływ na bieg historii SDM i odcisnęli swój ślad, jak to ujmuje Krzysztof Myszkowski: „oprawcy muzyczni z bratnich bądź bliźniaczych formacji spowitych nimbem sławy i świętości – Wacław Juszczyszyn (Wolna Grupa Bukowina), Mikołaj Korzistka (Bus Stop), Zbigniew Stefański (Bez Jacka), Jerzy Styczyński (Dżem), Mariusz Wilke (Słodki Całus Od Buby), Robert Piekarski i Wojciech Koptas (Pod Strzechą) oraz dyżurny bard i strażnik słowa – Piotr Bakal. Głosu płci pięknej bronią Strzeszanki – Beata i Monika (po mężach Koptas i Mosionek) oraz Ala Ciebielska (Borutowa)”. Nie zabraknie obecnych członków ZESPOŁU – Bolesława Pietraszkiewicza i Romana Ziobry.
Mogę solennie zapewniać, że wiernych Fanów Starego Dobrego Małżeństwa czeka rzecz, jakiej się nie spodziewają. Wielobarwna, zaskakująca w formach, żywa tkanka poezji i wibracji artystycznej o ogromnej sile działania i wielkiej szczerości. Urozmaicona zawartość albumu płytowego MEMORABILIA, jak i przejawy artystycznej (niekiedy karkołomnie dynamicznej) osobowości uczestników dokonanych współcześnie nagrań są niczym radosny wykrzyknik. Krzysztof Myszkowski niby powraca w przeszłość. Potwierdza teraźniejszość! Lecz czy nagrany materiał nie jest także swoistą klamrą, a zarazem scherzem? Zatem…
Jan Hyjek
10 października 2016 r. ukazał się dwupłytowy album SDM Memorabilia (płyty kupić można na koncertach SDM oraz przez stronę SDM), na którym znalazły się muzyczne, głosowe, tekstowe i fletowe ślady Jana Hyjka, obok innych, którzy w początkach zespołu SDM zaznaczyli swoją obecność:
http://sdm-myszkowski.com/cpt_news/pazdzierniku/
PIOSENKA -premierowe wykonanie Po deszczu chodzę – słowa Jan Hyjek, muzyka Wojciech Winiarski podczas koncertu zespołu Good Staff 26. 02. 2015r. g. 20:00 w Cafe Dylemat -Poznań.
Dalej teksty: *** (Ballada o wronieckim osiołku; ludzie ludzie czemu krzywi ludzie…), Po deszczu chodzę, Jestem pośrodku; Pomyliłeś; Nienasycenie; Piosenka frustracyjna (z akordami, song: cóż z tego?).
Na końcu: WSPOMNIENIE JANA HYJKA O POCZĄTKACH legendarnej GRUPY STARE DOBRE MAŁŻEŃSTWO KRZYSZTOFA MYSZKOWSKIEGO
(FRAGMENT: A… było to tak: W 1983 roku odbyłem praktyki kolonijne w Zamyślinie, a następnie któregoś dnia wybrałem się z koleżanką z roku pociągiem 70 kilometrów i wysiedliśmy na dworcu w Międzychodzie o nocnej godzinie… 24:00 aby odwiedzić koleżeństwo ze studiów na drugim turnusie. Po 10 kilometrowym marszu bezdrożami, o 1:30 doszliśmy do Zamyślina … )
(ballada poświęcona osiołkowi – Psikusowi – z Wronek, który uciszył Niemców 20. 04. 1941 r.) BALLADA O WRONIECKIM OSIOŁKU Prosto się moja opowieść plecie: Gdy wojna rosła po calutkim świecie, A ziemia kwitła w rozstrzelanych pąkach, (bis) Grała hymn szwabski orkiestra we Wronkach. Był już Rottenberg, co mowę miał głosić, Głosem tak ostrym, że trawę mógłby kosić, A hitlerowcy dumni stali w równym rządku, (bis) Wszak świat roznieśli w pył, dla swych „porządków”. Gdy jeszcze grano, osioł ciągnął wóz, A na nim dla nich pełne bańki mleka wiózł Ze strachu ścichły Wronki, zamilkły skowronki, (bis) Zmartwiały w ciszy nawet polne dzwonki. Osioł, jak osioł, głodny był i zły, Bo zeźlił go okrutnych najeźdźców dryl. Więc zaczął ryczeć, jak orkiestry trzy, Miał przeraźliwy, wściekle głośny ryk. (ia, ia) Ich dowódca oblał potem się perlistym, Zabiłby winnych spojrzeniem nienawistnym, Bo jest skandalem gdy mowy uroczyste, Przerywa (jakiś) osioł, panom rasy czystej. (ia, ia) Żandarmi przeto besztali woźnicę I bili batem, szarpali za kłonice, Im większy szwargot podnosili na osła, Tym skala ryku tego osła rosła. (ia, ia) Bo trzeba przyznać, gdy zatkano usta, Żal ludzi zżerał gnębionych nieznośnie. Oślisko, niczym jakimś zmysłem szóstym, Za Wronczan wyło: wy się stąd wynoście! (ia, ia) Jak śmiech gawiedzi lękliwy pod nosem, Dreszcz upokorzeń po Niemcach się rozszedł I wściekli, nie mogli nic zrobić z pogłosem. Stojąc poniekąd na baczność przed osłem! (ia, ia) Gdy wieść się o tym po mieście rozniosła, Że osioł honor obcym wojskom schłostał, Gdy wieść się o tym po mieście rozniosła, Oto ludzie z Wronek… pokochali osła. (i ja i ja, i ja też, i ja, i ja, i Wy też) JAN HYJEK *** ludzie ludzie czemu krzywi ludzie wytwornie ubrani pędzą pędzą nie dopędzą biczami pośpiechu smagani sami sobie odejmą co by mogli nie mają gonią gonią gonią gonią wciąż nowego szukając nie ma o czym śnić morze ciszy w oddali mdli ich sztormem świt wyhuśtani do granic wymuskani nim ruszą twarz retuszem poprawią uśmiech wiedzie ich w busz przyklejony jak szminka do ust ludzie ludzie czemu krzywi ludzie wytwornie porozpinani leją leją w siebie wódę odwagą zluzowani kaskadami słów piorą niedomogi codzienne flircikami się mamią oczy żalem im łzawią wiedzą dobrze na kacu czas się będzie ugrzecznić więc się trzeba pośpiesznie wywnętrzyć (Piosenka z muzyką Jacka Skowrońskiego)
Po deszczu chodzę
Po deszczu chodzę z wiatrem po drodze Ciemność przepastna i myśl ma jasna Szal za mą szyją powiewa cicho w mroku się kryje słów twoich echo Za każdym drzewem widzę twą postać słowa są śpiewem chcą we mnie zostać W taki wiatr w taką pogodę już ucieka me serce tam Czy ja wiem Czy ja wiedzieć mogę czy twoja przyszłość to ja? To ja? Nadzieje łączę z oczekiwaniem Wplotę we włosy radości wianek Lecz nim czas błyśnie gdzieś ku przyszłości tańczę na wietrze pełna miłości Pomyliłeś moje oczyhttps://www.youtube.com/watch?v=7SN1JXNGCVA
Pomyliłeś moje oczy z niebem. Oszukałeś włosy wiatrem w zbożu. Nachyliłeś się nade mną, tak jak drzewo, swą zielenią chyli się nad trawą. Zapaliłam wszystkie światła wierząc… Dom mój jaśniał w mroku na twe przyjście. Już się bać przestałam, że się inni zwiedzą. Wiedziałam, że będziesz! To ognisko czekało zapałki. Miało płonąć jasno i łagodnie. Twoja ręka, była ręką podpalacza. Miałeś słomkowy kapelusz. Osmalił go płomień i przypiekł. Nawet jemu nie dałeś spłonąć. NIENASYCENIE (Rondo decyzyjne) Pojechać tam pojechać tu Znaleźć się naraz w miejscach stu Jeść sto frykasów sto mieć żon Sto samochodów domów sto Smacznie móc spać w dziewięciu łóżkach Kochać się naraz w ośmiu wróżkach I w siódmym niebie mieć swe plaże I rybek złotych sześć usmażyć I z pięciu kubków pić kakao Z czterema wiatry grać w makao Trzy rzeki spleść jak twe warkocze I dwa mieć skrzydła w sny prorocze Żeby osiągnąć taką czułość Która odnajdzie jedną Miłość I móc się na nią zdecydować By tego nigdy nie żałować… Farbować włosy czesać rzekę Ze złotych zębów mieć pociechę I ponad miarę swą majętność Młodość zachować chcieć i piękność I zawsze móc i więcej jeszcze Dopokąd idziesz jedziesz jesteś Lecz daruj bajki dla naiwnych Na rondzie życia jesteś dziwnym Gdy raz wybierzesz taką właśnie Pojedziesz drogą w mroczne baśnie Albo gdzie szczęście drży i jasność Taka, że wszystkie lampy blakną Pogoń zagaśnie jak dzień Piosenka frustracyjna G D nie będę już ciebie więcej namawiał C D
nie będę ci więcej złorzeczył G D nie znajdzie mnie słońce na bulwarach C D G na pastwę dla swoich promieni G D nie będę już za tobą ganiał C D nie będę notował adresów G D nie znajdzie mnie wiatr co by zaraz C D G na wylot mnie przeszył G D nie będę już rzeczy tłumaczył C D tych których sam nie rozumiem G D nie będę mówił o sprawach C D G których sensu znaleźć nie umiem G D nie będę czekał jak głupi C D na przyjście niby-przyjaciół G D nie będę czekał aż długi C D G (ref. GDCDG, GDCDG ) dłużnik mi spłaci G D tam idę gdzie wszystkie listy tajemne C D jak serca odkryją swe głębie G D gdzie wszystkie dobre spojrzenia C D G będą wzajemne G D nikt tam nie będzie się krył C D nikt tam nie będzie uciekał G D jakże mi żal jest że tu C D G (ref. GDCDG, GDCDG ) nie mogłem tego doczekać G D księżyca tylko mi żal (z myślą o śp. Ewie Czarnieckiej) C D i drogi gdzie nasze ślady G D pszenicy w której wiatr C D G (ref. GDCDG, GDCDG ) szelesty swoje zostawił
cóż z tego
cóż z tego że jestem cieplejszy niż kamień że jestem jaśniejszy od nocy im wyżej ja patrzę tym niżej na ziemi stoją moje akcje że jestem szczupły i marznę przy świecach gorejących że jestem ja jednak najbogatszy w obecność i możliwości że już nie jestem a byłem i idzie ma resztka przez pola i sieję ja niby pszenicę na ugór a nie na żyźnicę że jestem tak mały przy gwiazdach że jestem spokojny jak rzeka że żywioł tkwi we mnie i kiedy się miara przebierze to wylewam… (song – słowna i muzyczna improwizacja w hangarze samochodowym „na warsztatach” w jednostce wojskowej (1980 r.) na poznańskiej Ławicy w całości zachowana, nagrodzona „gdzieś” i „kiedyś” przez Elżbietę Adamiak)
Wspomnienie o początkach STAREGO DOBREGO MAŁŻEŃSTWA SDM – LOTNY ELIKSIR MŁODOŚCI 12 grudnia 1983 -13 grudnia 2013 w Poznaniu 30 lat Starego Dobrego Małżeństwa Krzysztofa Myszkowskiego.
Jest takie szczególne marzenie, które nawiedza nas raz po raz, a mianowicie, aby jak najdłużej zachować swoją młodość, no i rzecz jasna: piękność.Z upływem czasu, dbamy coraz bardziej o ciało, o jego sprawność, biegając po pracy, biegając coraz częściej do lekarzy i aptek, odmawiając sobie jedzenia, czy alkoholu, a w końcu stąpamy wolniej,
nie biegamy, a zwłaszcza już nie podskakujemy. Próbujemy jednak uparcie zachować zwłaszcza młodość myśli, i ducha, lecz powiedzmy to jasno, mało komu się to rzeczywiście udaje.
Krzysztof Myszkowski tworząc Stare Dobre Małżeństwo, dał nam, z czego początkowo nikt nie zdawał sobie sprawy, nowy i pewny w skuteczności działania lek – eliksir młodości. Niczym Mały Książę na planetę B-612 Krzysztof od 30 lat zabiera Ciebie, mnie, każdego Słuchacza na swoją szczególną planetę. Niewidoczną z Ziemi. Nie wymaga teleskopu, zamiast niego, potrzebne jest proste ucho serca. Tylko zachody słońca są tam podobne do ziemskich, lecz czas zwalnia, w przeciwieństwie do tętna!
W świecie niestałości, niepewności, ciągłej zmienności, muzyczne, słowno-muzyczne fale, fale cudownie wielokrotne, powracające, są pasmem stałości, trwałości, czegoś pozytywnie niezmiennego, jak wiecznotrwałe dobro. Te niepozorne fale nałożone na rosnące trudy i obciążenia życiowe, dają wytchnienie i przywracają młodość.
Marzeniem młodych jest zostać: aktorem, strażakiem, podróżnikiem, pilotem, piosenkarzem, biznesmenem, prezydentem, marzeniem jest, aby móc sprawować rząd dusz. Jakże nieliczni swoje marzenia spełniają. Krzysiek jest tym wszystkim po trosze. Kapitanem latającego statku, globtroterem, łazikiem, aktorem owszem bywa, skoro gości go przychylna scena, miewa władzę szerokopasmową, roznieca, tonuje, rzadziej gasi, choć są szpiegowskie fotki na których do gaszenia jest gotowy, w stosownym rynsztunku. Przemierzył setki tysięcy kilometrów, wiele szlaków, dróg, ścieżek, samochodowych i lotniczych tras, aby spotkać sercem w serce CIEBIE. Z pewnością
ma do czynienia z aniołami. Zlatują się te prawdziwe, ale są też istne cholery podrobione, oszukańcze. Zdaje się (sam widziałem), że niektóre, a liczne go adorują, same w siódmym niebie jego towarzystwa. W ilu jest pamiętnikach, dziennikach i na ilu blogach, kto to zliczy? Na ilu karteczkach, karteluszkach i bilecikach, fotkach i płytach zapisane jest Jego imię… Jest poza tym najbardziej znanym Starym Dobrym Małżeństwem we wszechświecie. Sam z niczego je stworzył, sam odcedził z bełkotu świata słowa nośne i subtelnie piękne, pojął je i przekazał nam ich ogień jak zbrojny w gitarę i harmonijkę Prometeusz.
A no tak, trzeba parę słów powiedzieć o jego… było nie było żonie. Oto i ONA: ŻONA JEGO… PIĘKNOOKA, PORYWAJĄCA, PYSZNA i POWABNA – ZAZDROŚCI MU JEJ WIELU – POEZJA. Krzysztof, ku żalowi i zazdrości pięknookich fanek, poleciał daleko, biorąc za żonę Poezję, dziewczynę ponętną, niełatwą, kapryśną, melancholijną i porywczą, ba, rozpaskudzoną jedynaczkę, niezmiernie wymagającą i szaleńczo zmysłową, to znów skrajnie wyrachowaną, niewahającą się pociągnąć za sobą na dno, ale i na szczyty niebotyczne swoich wybrańców. Pojął tę żonę, co bywa,
że wprost latawicą zerkającą zachłannie na boki, do której rości sobie prawo nieprzebrany tłum wielbicieli. Lecz nie czuje się, że jest On w szponach tej modliszki. Obłaskawił ją. Jest mu posłuszna. Gasił zwątpienia, pożary nienawiści, wzniecał szalone i szlachetne uczucia, łączył w pary małżeńskie pary przychodzące na koncerty, sprawował i sprawuje cichy, nienachalny rząd dusz. Z pewnością to do niego należy każda czwarta (godzina) nad ranem, że o piątej nie wspomnę. Oszczędny w ferowaniu wyroków, w wyznawaniu uczuć, a przecież cichy wulkan, wszak tylko wpółuśpiony. Budzi to, co w człowieku lepsze. Za pomocą słów Poetów, które znalazł w zapadliskach półek, odczytał i natchnął swoją zapadającą w pamięć muzyką. Wniknął w serca fanów głęboko, jest osobną orbitą, na której radość i smutek pozwalają przebywać w harmonii i… wytrzymywać ludziom myślącym, i wrażliwym, ten mało przyjazny, często zakłamany do bólu i chamski świat. Dał nowe życie, życie w codziennym oddechu, wierszom Poetów, które blakły z wolna, ukryte na stronach tomików poetyckich zagubionych na dnie pamięci bibliotek, bywa, że w grobowcach literatury. Wskrzesił nazwiska i ciche, i głośne. Wzbudził te wiersze tembrem swojego szlachetnego i rozpoznawalnego głosu, swoją melodią do rzeczywistego, przebojowego ISTNIENIA. Oni – Poeci dali mu swoje wibracje i treść, przesłania, które odczytał, i przekazuje dalej w sztafecie pokoleń.
On także mógł zaistnieć wraz z nimi, choć stawał w ich cieniu. On, powołał do istnienia swoje dzieci, piosenki, stworzył wartość dodaną w akcie bliskim, niemal cielesnym z ich matką, a swoją wybranką Poezją. Takie są skutki. Radosne i piękne, które poruszają nasze serca, i pozwalają rozumieć,
i patrzeć jasnym wzrokiem w mętne oczy wyrachowanego, materialistycznego świata. POZNAŃSKIE POCZĄTKI – Z MILCZENIA W ŚPIEW 18 letni, chłopaczek, Krzysztof Myszkowski, przybyły do Poznania w 1981 roku na studia pedagogiczne, wrażliwiec dociekający istoty rzeczy, posiadający dwie natury, cichy, niepozorny i ukryty nie wiadomo gdzie, nie wiadomo, przed kim, którego niejako w ogóle nie poznałem, czy nie rozpoznałem na uczelni (WNS UAM) tak od razu, pomimo tego, że nas mężczyzn na roku pedagogiki było niewielu, raptem, około 10 łącznie we wszystkich latach naszego studenckiego rocznika, a jednocześnie Krzysiek: gejzer dowcipu, radości życia i muzykalności. Jest On jednym
z moich ulubionych przykładów wyjścia z nieokreśloności, niepozorności z pozornej nicości, do wielkiego wybuchu-rozkwitu, niebywałego cierpliwego w crescendzie rozwoju zaistnienia nietuzinkowej indywidualności. Zrobienia pozytywnej kariery ku bezmiernemu zdumieniu rozmaitych miejscowych i zamiejscowych mądrali, często patrzących nań z „dobrotliwym” pobłażaniem, okazującymi mu swoją rzekomą acz para-nachalną „wyższość”. Natychmiast jednak poznawała się na Nim PUBLICZNOŚĆ.
Ten, jak się okazało niebywały kpiarz, a przy tym zaprzysięgły introwertyk, zdawał się przeciętnie nie istnieć. Mało tego, ku rozpaczy koleżeństwa zamierzał uciec w trakcie trwania pierwszego roku studiów do Złocieńca i dopiero nagła interwencja opiekunki roku zaowocowała wymuszoną na nim decyzją zaniechania tej ucieczki. Akcja muzyczna i bliższa znajomość z Krzysztofem ruszyła dopiero w roku 1983, kiedy to po ukończeniu obowiązkowego kursu kolonijnego mieliśmy odbyć dwutygodniowe praktyki, jako wychowawcy kolonijni. Ja wybrałem I turnus. Krzysztof, II. Tu dla mnie zaczyna się wielka przygoda i moment niezapomniany, a właściwie ciąg słów, dźwięków
i zdarzeń, a to właśnie dlatego, że wypełniałem wtedy swoim śpiewem przestrzeń uczelni. A… było to tak:W 1983 roku odbyłem praktyki kolonijne w Zamyślinie, a następnie któregoś dnia wybrałem się z koleżanką z roku pociągiem 70 kilometrów i wysiedliśmy na dworcu w Międzychodzie o godzinie… 24:00 aby odwiedzić koleżeństwo ze studiów na drugim turnusie. Po 10 kilometrowym marszu bezdrożami, o 1:30 doszliśmy do Zamyślina, a tam po krótkiej rozmowie zmordowani pracą studenci – wychowawcy kolonijni poszli spać do budynków, a inni spali w dużym wojskowym namiocie.
W tym namiocie nie zasnęliśmy jeszcze tylko ja i Krzysztof Myszkowski.
Około godziny 2, Krzysiek Myszkowski zapytał nieśmiało, czy może mi coś zaśpiewać, ponieważ słyszał moje piosenki śpiewane na korytarzach uczelni. Kiedy go zachęciłem, usłyszałem palcówkę od D-dur, a potem ten słynny tekst Stachury: JAK – z muzyką Krzyśka. Czarna noc, moje oczy otwarte łzawią, gdzieś obok zatopiony w mroku z gitarą, niewidoczny Krzysztof. Spłynęło na mnie szczere uniesienie. Wiedziałem od razu, że uczestniczę w czymś n i e s a m o w i t y m. Wiedziałem, że to jedna z tych rzadkich, najjaśniejszych chwil, jakie czasem przypadają człowiekowi w udziale. Moje oczy zareagowały intensywnym łzawieniem, oznaką obcowania z czymś muzycznie wyjątkowym. I nie było to żadne żałosne, łzawe wzruszenie. Wyraziłem Krzyśkowi swój absolutny zachwyt i entuzjazm mówiąc, że MUSI te piosenki pokazać ludziom, światu… – bo zaśpiewał jeszcze dwa inne, równie świetne, charyzmatyczne utwory (w tym: Gloria). Zasypialiśmy z szerokimi uśmiechami ust duszy. Rano wychowawcy podjęli pracę, a ja wróciłem w towarzystwie wspomnianej koleżanki Irminy
do Poznania. Szaleństwo! Ale jakże nieoczekiwane i wyjątkowe przeżycie!?
Po powrocie Krzysztof zajął się komponowaniem „Missy pagany” Edwarda Stachury
i śpiewał mi kolejne jej części oraz inne piosenki. Odbyliśmy nawet jedną próbę w moim domu w Suchym Lesie. Nawiedziłem też Krzyśka na stancji (był tam ON, gitara, harmonijka i tomik poezji Stachury…
Później Krzysiek zaprosił mnie do wspólnych, dzielonych po połowie koncertów, między innymi w akademiku Politechniki Poznańskiej. On w duecie z Arim Sidorowiczem, ja sam, lub z moimi siostrami Małgosią i Agnieszką. Prowadziłem także konferansjerkę, a w jednym utworze Krzyśka z tekstem Stachury –„Komunia” grałem na flecie i śpiewałem chórek. Są fotografie z tego koncertu…
Stare Dobre Małżeństwo… Tak żartobliwie, podczas pierwszego koncertu 12 grudnia 1983 roku określiłem świetną muzycznie relację duetu Krzyśka Myszkowskiego i Ariego Sidorowicza, stwierdzając, że ONI są, jak przysłowiowe stare dobre małżeństwo. Potem Krzysiek Myszkowski, który ma tę niesamowitą wrażliwość na tekst, na sformułowania i na oryginalność ujęcia jakiejś myśli użył tej zbitki słów, jako nazwy rodzącego się zespołu, który miał podbić serca trzech pokoleń Polaków i to absolutnie bez udziału mediów!
W sumie daliśmy razem z Krzysztofem około 5 koncertów. Nazwa zespołu żyła własnym życiem, a słuszny i lawinowy wzrost popularności piosenek Krzyśka szybko sprawił, że SDM Krzysztofa Myszkowskiego stało się kultowe, jak i wszystko, co Krzysztof prezentował. Zazdrościliśmy Mu cicho tego, że człowiek legenda, sam Wojciech Bellon dostrzegłszy wielki talent i potencjał, wziął Krzyśka pod swoje już symboliczne raczej skrzydła, wraz z Arim i dokooptowaną do zespołu Olą
Kiełb-Szawułą. Później jako efemeryda, powstał zespół HLEV współtworzony przez Krzysztofa Myszkowskiego, Ariego Sidorowicza, Radka Balickiego, Ryszarda Knecia
i nieodżałowanego Piotra Miedzińskiego (zmarł, odszedł w 2012 roku), który zdążył jeszcze wziąć udział w nagraniach pamiątkowej płyty HLEVu w roku 2009, gdzie uwiecznił swój głos.
Stare Dobre Małżeństwo Krzysztofa Myszkowskiego rok po roku wrastało i wrasta
w muzyczną pamięć i świadomość polskiej piosenki, piosenki żyjącej i powszechnie wykonywanej, jak Polska długa i szeroka, plasując się na równi z wszystkim najlepszymi osobowościami polskiej sceny.Jest ZJAWISKIEM wyjątkowym i myślę, że coraz więcej osób to zaczyna dostrzegać, to znaczy nie tylko przeczuwać, ale widzieć i rozumieć!JAN HYJEK
Marsel
17.05.2020 – 10 / 10